Cała sytuacja wydarzyła się kilka tygodni temu, ale opisuję ją dopiero teraz. Sobota wieczór. Młodzieńcza impreza. Nawet nie całonocna, tzw. osiemnastka. Bawią się siedemnasto-osiemnastolatkowie. Jest basen na zewnątrz domu. Panowie w nim pływają. Po zakończeniu pływania biegną do domu, bo na dworze jest dość zimno. I tu zaczyna się tragedia. Mój młodszy syn biegnie pierwszy. Ktoś z osób w domu zamknął ogromne przeszklone drzwi na taras. On o tym nie wie. Nie zauważa szyby (Maciek ma wadę wzroku). Do tego jest masywny waży 100 kg. Z wielkim impetem uderza w szybę, a następnie tłukąc ją wpada do środka mieszkania. Szkło nie rozsypuje się w kostkę jak w samochodzie, ale powstają ogromne wystające ostrza (co widać na zdjęciu poniżej), które ranią go po całym ciele. Cale szczęście, że wśród uczestników imprezy są osoby potrafiące w stopniu zaawansowanym udzielać pierwszej pomocy. Wzywają pogotowie i zaczynają tamować krwawienie.
Pierwszy telefon do informował nas, że Maciek wpadł na drzwi i że skaleczył się w rękę i w nogę. Jednak wtedy jeszcze nie wiedziałem, że sprawa jest aż tak poważna. Na miejsce jedzie Agata i przesyła mi zdjęcia. Jestem zszokowany widząc ogrom obrażeń. Maciek po opatrzeniu przez ratowników trafia na szycie do CZMP, a ja dojeżdżam tam jeszcze przed karetką. Szycie trwa mniej więcej pięć godzin. Maciek miał założone 126 szwów na całym ciele.
Jak oglądam zdjęcie szyby i dociera do mnie, że jakby mój syn nadział się na takie wystające ostrze i przeciął żyłę lub tętnicę to nic by go nie uratowało. Nawet chirurg będący na miejscu.
Bardzo, ale to bardzo dziękuje wszystkim uczestnikom tej feralnej imprezy którzy udzielali pomocy (choćby wsparcia psychicznego) mojemu synowi. Maciek był w szpitalu CZMP, ale jak widać na zdjęciu, następnego dnia jego życiu już nic nie zagrażało. Obecnie przebywa już w domu i ma zdjęte wszystkie szwy. Zdjęcie poniżej publikuję za zgodą Macieja.

